ŁOZO AKA PITAHAYA: Jesienny spleen

Łozo1W utworze „Nasze życie, nasze snyŁozo aka Pitahaya rapuje: „Idę dalej, jestem Paweł – tak mi mów / W sercu noszę żar, a nie lód„. Ten jeden wers najlepiej określa kierunek, w jakim zabiera nas weteran wrocławskiej sceny. Daje także odpowiedź na pytanie, co znajduje się w miejscu określanym w tytule jako to między Ziemią a Niebem – upadły, beznadziejny świat.

Wydawać by się mogło, że przyjdzie nam zatem obcować z wkurwionym, podziemnym raperem, który zarzuci nas tonami moralizujących linijek i będzie nawoływał, byśmy wzięli je sobie do serca, bo inaczej pogrozi nam palcem. Jeśli ktoś na myśl o takim obrocie spraw poczuł w pełni uzasadniony odruch wymiotny – miło się rozczaruje. Łozo jest chyba ostatnią osobą, która by nas do czegokolwiek namówiła i nie wynika to bynajmniej z braku charyzmy. Po prostu mamy do czynienia z ponad trzydziestoletnim, twardo stąpającym po ziemi facetem, którego celem jest przedstawianie słuchaczom swoich obserwacji, a nie cytowanie fragmentów poradnika klasy B pt. „Jak żyć, żeby dobrze przeżyć życie”. Mimo tego, że w swoich ciekawie złożonych tekstach mówi głównie o zakładaniu masek, agresji, kompleksach ludzi, zaniku więzi między nimi i upadłych ideałach, nie epatuje brzydotą i zostawia odbiorcom duże pole do popisu, jeśli chodzi o interpretację. Z featuringami pojawia się jednak pewien problem, bo o ile zwrotki kolejnych raperów są na niezmiennym, wysokim poziomie (a gościnka Kościeya zaogni najpewniej sprawę z Aleksandrem), o tyle śpiew pań jakoś niespecjalnie tutaj pasuje. Albo po prostu tak mi się wydaje.

Jesienną, refleksyjną aurę materiału da się odczuć także w samym stylu rapowania. ŁAP nie wynosi nawijki do rangi nowej religii i wartkim, prostym flow wybija kolejne zwrotki. Podkłady dają mu jednak świetną okazję do ewentualnych eksperymentów, bo na jednym biegunie znajdują się klasyczne kompozycje od Nitro, z twardym, huczącym bębnem, zaś na drugim – przestrzenne bity M. Romańskiego, z których najbardziej zaskakującym jest z pewnością „Fenix„, brzmiący przy reszcie jak prototyp nowego auta z USA. Producentów dzieli KrisSCR, u którego słychać dużą dozę sympatii dla dokonań Noona.

Poszukiwacze dobrej, podanej bez kombinatorstwa liryki na pewno znajdą na tej płycie przynajmniej kilka utworów, które będą zapętlać przy wieczornej herbacie w deszczowy dzień. A reszta? No cóż, nie wszystkim da się dogodzić. W końcu świat nigdy nie jest tylko czarny, albo tylko biały. Najczęściej szary, jak ludzie z tekstów autora „Między Ziemią a Niebem„.

Łozo1ŁOZO AKA PITAHAYA „Między Ziemią a Niebem”
Dwaem Music 2013
Koniecznie posłuchaj: „Ideały”, „Fenix”, „[pop]Kultura”

Ten wpis został opublikowany w kategorii Recenzje i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „ŁOZO AKA PITAHAYA: Jesienny spleen

  1. Do you mind if I quote a couple of your articles as long as I provide credit and sources back to your weblog?

    My website is in the exact same niche as yours and my visitors would truly benefit from
    a lot of the information you provide here.
    Please let me know if this alright with you.

    Thanks a lot!

Dodaj komentarz